Relacja

American Film Festival: "Świnia" z Nicolasem Cage'em i "Córka" z Olivią Colman

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/American+Film+Festival%3A+%22%C5%9Awinia%22+z+Nicolasem+Cage%27em+i+%22C%C3%B3rka%22+z+Olivi%C4%85+Colman-144549
American Film Festival: "Świnia" z Nicolasem Cage'em i "Córka" z Olivią Colman
źródło: Materiały prasowe
American Film Festival ma się ku końcowi, jeszcze dziś można jednak złapać we Wrocławiu kilka filmów - oczywiście w oczekiwaniu na start wersji online festiwalu (1-14 grudnia). Dziś recenzujemy dla Was dwa filmy z programu. Pierwszy to "Świnia" (reż. Michael Sarnoski) z Nicolasem Cage'em w roli głównej, a drugi "Córka" - reżyserski debiut Maggie Gyllenhaal z Olivią Colman. Pisze Daria Sienkiewicz.

Świnko, wróć! (recenzja filmu "Świnia", reż. Michael Sarnoski)


Można by się spodziewać, że film Michaela Sarnoskiego będzie amerykańską wersją "Truflarzy" Michaela Dwecka i Gregory’ego Kershawa lub mrocznym kinem klasy B z bohaterem na miarę żądnego zemsty Johna Wicka. Zamiast krwawego pościgu i ulicznych strzelanin otrzymujemy jednak dobroduszną historię o ludzkiej stracie i głębokiej relacji człowieka z naturą. "Świnia" zaskakuje zarówno w swojej warstwie fabularnej, jak i emocjonalnej. Historia Robina Felda (Nicolas Cage) i jego truflowej świnki nie jest bowiem tak prosta, jak się z początku wydaje, a obok łez śmiechu czekają was również łzy smutku.


Dwoista natura głównego bohatera filmu przywodzi na myśl odwieczny egzystencjalny konflikt ludzkości. Spoglądając na Roba - pustelnika żyjącego w lesie ze swoją wierną świnią - trudno nie zauważyć kolosalnych różnic między współczesnym człowiekiem z wielkiego miasta a odludkiem od piętnastu lat bunkrującym się w oregońskiej dziczy. Zanim jednak Rob zamieszkał na stałe w leśnym zaciszu i zaczął zbierać trufle, sam był człowiekiem ucywilizowanym. Mieszkał w Portland, pracował jako ceniony szef kuchni, miał żonę oraz z pewnością brał prysznic co najmniej kilka razy w tygodniu. W kontraście do ubranego w łachmany kloszarda mającego za sąsiadów kojoty, reżyser przedstawia nam Amira (Alex Wolff), młodego handlarza trufli, dla którego drogi zegarek oraz chevrolet camaro to miara sukcesu. Losy zahartowanego przez życie Roba oraz aspirującego do roli truflowego biznesmena Amira objawiają banalną prawdę o tym, jak łatwo zatracić się w pogoni za sukcesem i admiracją.

Nicolas Cage nie musi robić dużo, by wypaść na ekranie genialnie. Oszczędna w emocjach mimika oraz wzrok, który wyraża niemal fizyczny ból istnienia, ilustrują naprzemienną rozpacz, bezradność oraz determinację bohatera. Można by pomyśleć, że wygłaszanie monologów o sensie życia i ukochanej świni to robota dla każdego. Aktor udowadnia jednak, że nikt inny nie mógłby wcielić się w tę rolę. W introwertycznej roli człowieka, który poniósł w życiu niejedną stratę, Cage jest po prostu wysoce wiarygodny i chwyta za serce. Daje nadzwyczaj prostoduszny i szczery, godny Oscara występ. Widząc brodatego Cage’a cierpiącego z powodu straty zwierzęcego przyjaciela zwyczajnie nie sposób się nie wzruszyć.

Całą recenzję Darii Sienkiewicz przeczytacie TUTAJ.

Matka też człowiek (recenzja filmu "Córka", reż. Maggie Gyllenhaal)


Trudno uwierzyć, że "Córka" to film debiutantki – nawet jeśli jest to debiutantka, która artystyczną edukację odbierała po drugiej stronie kamery. W opartym na powieści Eleny Ferrante debiucie reżyserskim aktorka Maggie Gyllenhaal nie tylko imponuje dojrzałością i wrażliwością, ale przede wszystkim perfekcyjnym warsztatem w pracy nad tekstem. Wyciska z literackich bohaterów esencję i na jej bazie powołuje do życia postacie z krwi i kości, a gdy rzuca światło na tematy macierzyństwa, seksualności i kobiecej samorealizacji, pozostaje wyważona i zręcznie omija mielizny publicystyki. Jej wielkie greckie wakacje to dla protagonistki nostalgiczny koszmar, a dla wszystkich matek – bolesna i oczyszczająca psychoterapia.


Leda Caruso (Olivia Colman) to 48-letnia profesorka włoskiej literatury, która przyjeżdża na grecką wyspę, by w samotności rozgrzać stawy i naładować baterie. Nadmorski urlop szybko zamienia się jednak w pełną gorzkich refleksji podróż w czasie, wprost do dawnych lat wczesnego macierzyństwa Ledy. A wszystko to za sprawą amerykańskiej rodziny plażowiczów, którą kobieta maniakalnie obserwuje z ukrycia. Dwudziestoparoletnia młoda matka – Nina (Dakota Johnson) oraz jej nieposkromiona córka Elena budzą w bohaterce niewygodne i bolesne wspomnienia. Temat wydaje się czytelny: Gyllenhaal łamie tabu tzw. "baby blues", oddając głos wszystkim kobietom, dla których narodziny dziecka nie miały nic wspólnego z błogosławieństwem. Reżyserka, mimo że nie serwuje nam rodzicielskiej utopii, jednocześnie nie demonizuje macierzyństwa, zaś co najważniejsze – nie ocenia metod wychowawczych, wokół których można by zbudować odrębny, filmowy konflikt.

Gyllenhaal umiejętnie żongluje symbolami – jej film rozkwita, gdy autorka daje się ponieść sile wyobraźni. Gnijące owoce, które Leda znajduje w mieszkaniu, okazują się zwiastunem rychłego końca wakacyjnej idylli, a glizda wypełzająca z wnętrza lalki – metaforą zmagań z toksycznymi demonami przeszłości. Podświadomość często przejmuje stery – tak jak wtedy, gdy bohaterka pod wpływem gwałtownych emocji kradnie córce Niny jej ulubioną lalkę. Zaginięcie zabawki staje się zapalnikiem rodzinnej histerii, a rozdzierający płacz kilkunastoletniej Eleny – złym omenem; zwiastunem eskalacji wyrzutów sumienia. Egzystencjalny niepokój rozprzestrzenia się tu niczym wirus, symptomami są pozornie niewinne i mało znaczące wydarzenia. Banda głośnych chuliganów zakłócających seans filmowy, świdrujące spojrzenie męża Niny czy przypadkowe draśnięcie spadającą szyszką wzbudzają w Ledzie strach i wrażenie bycia pod stałą obserwacją.

Całą recenzję Darii Sienkiewicz przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones