To nie jest Mad Max. To Furiosa. I Max, a w zasadzie Tom Hardy sam jest sobie winny. Zagrał bez serca, jest apatyczny, bierny, wycofany (nic dziwnego, że na plakacie widnieje w kagańcu, na smyczy Furiosy), tymczasem Szarlisss trzymała ten film za pysk i nie pozwoliła go sobie odebrać, widząc jak blado wypada tytułowy bohater, sama eksplodowała supernową. I zatryumfowała (z jego udziałem i pomocą:)
Cóż za mizandria ;) bardziej chodziło mi o Mela Gibsona niż o Tomka, który mimo Twojej opinii zagrał w filmie świetnie (8.2) i zagrał tak jak miał zagrać wg scenariusza ( który możesz znaleźć jeśli się postarasz). Teraz ja będę seksistowski, bo uważam, że tak jak inne ostatnimi czasy filmy klasyczne i odświeżane w wersji kobiecej, tak i ten film będzie kupą.