Surrealistyczna, szydercza i bezlitosna jazda bez trzymanki. Trzymający w ciągłym napięciu thriller, a zarazem satyra na wielkich szefow kuchni i wyrafinowanych smakoszy. Polowanie i wielkie żarcie w jednym. No i Ralph Fiennes obsadzony znów po latach w odpowiedniej dla siebie roli. Po miesiącach posuchy wreszcie dobra, oryginalna i emocjonująca rozrywka.
W pełni się zgadzam. Trochę też to można odnieść do nas, filmwebowiczów, co pozjadali wszystkie rozumy. :-)
Świetny film - sala w kinie pełna, dawno tez słyszałam tyle spontanicznych wybuchów śmiechu.
Znakomita satyra snobistycznego światka haute cuisine. Naprawdę jeśli ktoś kojarzy Chef’s Table na Netflixie i kilka food porno z Kuchnia+ ten będzie się świetnie bawić. Humor jest bardzo czarny i nie każdemu podejdzie okrucieństwo które ogląda podane w groteskowym (nomen omen) sosie. Aktorzy świetni, dialogi szybkie, diablo zabawne, wszystko na wysokim poziomie.
Sporo tu moralitetu, stąd bohaterowie to chodzące archetypy: upadły gwiazdor Hollywood i jego asystentka, chłopaczki-startupowcy-nuworysze, podstarzały milioner zdradzający seryjnie żonę, rozbestwiona i afektowana krytyczka kulinarna itd. No i wreszcie główna bohaterka, czarna owca nie pasująca do tej układanki przedstawicieli tych obrzydliwych bogatych snobów. No i wreszcie Szef Kuchni, zagrany tak przez Ralpha Fiennesa, że ciężko oderwać od niego wzrok - cudowny, nie przeszarzowany, choć na granicy.
Historia się prosi o serialową formułę, bo czuć ze tempo za duże i sporo przez to tracimy - choćby historie bohaterów czy pewne przeskoki fabularne. Dialogi momentami przypominają mowy sądowe, wykładane kawę na ławę aby widzowi nic nie umknęło z tej układanki.
Ale i tak - jedno z milszych zaskoczeń w kinie ostatnio, świetna komedia dla szyderców kuchni molekularnej i innych intelektualnych przekombinowań w kuchni.
Ciekawe, jak często kino ostatnio pokazuje motyw bezbronności tzw cywilizowanego człowieka wobec czystej, narastającej przemocy (jak ostatnio choćby w „Gościach”). Kultura, dobre wychowanie i obawa przed śmiesznością może doprowadzić nas prościutko pod nóż i nawet nie mrugniemy okiem.
Oj tak Menu film, w trakcie którego szczęka opada coraz niżej.. hipnotyzujący duet Ralph Finnes i Anya Taylor-Joy + pozostali aktorzy świetni... film Goście cytat: "bo mi na to pozwalasz"... "Menu" i "Goście" filmy, których na pewno długo się nie zapomni...
Zgadzam się absolutnie. Goście oraz menu to bardzo dobre filmy i w gruncie rzeczy trochę podobne. W menu również pada stwierdzenie, że gdyby chcieli to by mogli uciec. Uległość w dzisiejszych czasach pozwala innym na przekraczanie granic.
Tak są podobne... PODOBNIE BEZNADZIEJNE. To że podoba wam się takie gnój to świadczy tylko o was
A których "Gości" macie na myśli? Pełno jest filmów o tym tytule, a muszę przyznać, że mnie zaciekawiliście.
Ja odnislem wrażenie, że film naśmiewa się ogólnie z nietypowej / przekombinowanej sztuki (pod ktora zaliczyc mozna szykowanie potraw). Sam film byl nietypowy (nie mowie, ze zly), wiec imo smial sie poniekad sam z siebie.
Mnie bawila artystycznosc wypowiedzi Ralpha F., ale tak pozytywnie, oraz zaangazowanie w sprawe glownego bohatera. Np jak reagowal na przemowy i to co sie dzialo naokolo (a raczej moze przewaznie nie reagowal ... )
Pozdrawiam
@pris czy mógbłyś mi polecić jakiś film o sztuce, szaleństwie lub haute cuisine? Coś w stylu the square, Jiro śni o sushi. Jeżeli inni mają jakieś propozycje to proszę pisać :)
Mam banalne (ale jakże istotne dla mnie) pytanie - czy są jumpscary? ;-) Bo niestety od tego zależy czy pójdę do kina...Nienawidzę jumpscarów.
Moim zdaniem ten thriller w ogóle nie trzyma w napięciu - po zmuszeniu adepta kulinariów do samobójstwa i odcięciu palca jednej z ofiar film ten jest praktycznie pozbawiony jakiejkolwiek akcji.
Postacie nie wykazują bowiem jakiejkolwiek inicjatywy, Slowik ma nad wszystkim pełną kontrolę, zaś jego ludzie to zdehumanizowani fanatycy. Z tego powodu widz nie odczuwa jakiejkolwiek nadziei na zmianę sytuacji na te wyspie i będzie jedynie niecierpliwie wyczekiwał, by się to wszystko jak najszybciej skończyło.
Poza tym Slowik to antagonista wybitnie małostkowy, infantylny i snobistyczny a przez co żenujący - jakby swoimi "ideami" i metaforycznymi egzekucjami próbował podszywać się pod Johna Kramera z "Piły" (zabrakło mu jedynie dyktafonów objaśniających "grzechy" gości, masek zwierząt dla jego fanatyków oraz rozmów za pośrednictwem ekranów, by nie patrzeć na gęby "darmozjadów").
Do skaz filmu należy dorzucić również dużo dziur logiczno-fabularnych, nieciekawe prezentowanie wszelkich dań jako de facto kilkusekundowych reklam internetowych oraz odzieranie go z wszelkiej logiki symbolizowanej właśnie przez besztanie absolutnie wszystkich członków klasy wyższej (jakby instynkt samozachowawczy i poczucie godności był domeną wyłącznie osób trudniących się najbardziej uwłaczającymi zawodami).
Mam rację?
tu nie chodzi o racje, ale o gusta i ogólne wrażenie raczej, więc się nie zgodzę. Mnie w napięciu trzymał, antagonista, który jest tu raczej protagonistą, przypadł mi do gustu, reszta również.
Nadajesz temu zakalcowi większy sens, niż ma, przypisujesz mu wartości estetyczne, których jest pozbawiony. Cóż, jeden ceni kunszt kucharza i walory smakowe potrawy inny doszukuje się głębszego sensu w daniu pozbawionym smaku.
jesteś jak ten poebany co przyszedł z diwką (główną bohaterką), dodajesz wymyślonych ohów ahów, a prawda jest taka jak mówi główna bohaterka, że to gówniany film jest :))
Obejrzałam film i długo się zastanawiałam czy mi się podobal czy nie, wyszłam z kina z totalnie mieszanymi uczuciami i po przeczytaniu tego komentarza chyba jednak też się składam ku podobnej tezie. Po samobójstwie spodziewałam się dynamicznego rozwoju akcji, a tak naprawdę historia po chwilowym wzlocie idzie ku dołowi, kino zlw zasadzie dwóch aktorów, brak rozwinięcia wątków pozostałych uczestników i tak naprawdę wg mnie mógł to by ktokolwiek, a nie akurat taki sklad który kompletnie nie miał wpływu na rozwój wydarzeń. Może w wersji serialowej mogłoby być ciekawej, ale tutaj zabrakło mi czegoś co jasno przesadziłby że film jest dobry czy zły. Był nijaki.
Cieszę się, że Pani to rozumie - film okropnie pozbawiony smaku a przez to nijaki.
P.S. Co to znaczy "zlw"?
Też odniosłem takie wrażenie. Napięcie w filmie bardzo szybko spada. Jedyny zaskok to ze strażnikiem przybrzeżnym. I hamburger wyszedł też całkiem znośny.
W końcu ktoś napisał coś sensownego, bo zaczynałem już mieć wątpliwości co do IQ ludzi komentujących ten film i nie dostrzegających zakalca w wypieku...
Gdzie ty tam miales napięcie i thriller? Przeciez to bylo tak przerysowane ze co najwyzej moze uchodzic za czarna komedie.
Każdy ma inny gust, ale jeśli to jest jazda bez trzymanki... Nie znoszę gore i bezsensownego umierania postaci, ale tutaj naprawdę można było dołożyć więcej dramatu. Postacie były tak płytkie, że zakończenie bardziej mnie rozśmieszyło, niż wzbudziło współczucie.
Szef kuchni i Erin/Margot mieli ze soba bardzo duzo wapolnego: oboje celowali w przyjemnosci najnizszego rzedu- smaku I seksualnej. Erin jednak nie udawala ze spelnianie selsualnej przyjemnosci jest czyms wiecej niz zaspakajaniem popedu. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to by by bylo przyjemnie I miec pelny brzuch, ludzie jednak lubia wszystko komplikowac I robic z zarcia sztuke. Czekam kiedy I defekacja bedzie sztuka