Całkiem pocieszny film - schemat goni schemat, słabe aktorstwo, realizacja nie najwyższych lotów, zero napięcia, przewidywalność, papierowe postaci. Wystarczy spojrzeć na twarze aktorów, są tak "Amerykańscy", że aż człowiek mimowolnie uśmiecha się na ich widok. Do tego oklepana fabuła kręcąca się wokół tajemnicy pewnego romansu i śmierci, która z niego wynikła. Widz spokojnie domyśla się kto jest mordercą na długo przed końcem filmu. Ten rodzaj kiczu i tandety jest całkiem zabawny - przynajmniej mi poprawił humor. "Rozkoszy zabijania" przypisano gatunki Dramat i Thriller, jednak dla kogoś, kto oglądał już trochę pozycji z tychże gatunków, produkcja ta jawić się będzie raczej jako komedia. Ale przynajmniej można sobie popatrzeć na Shiri Appleby. Może i nie jest wybitną aktorką, ale ta urocza istota jest wystarczającym powodem aby spędzić te 80 minut przed telewizorem. I pomyśleć, że ostatni raz widziałem ją 11 lat temu w serialu "Roswell". Chętnie obejrzałbym "Rozkosz zabijania" raz jeszcze, aby poczuć tę sztampę, usłyszeć szelest kartek przy wypowiadaniu kwestii przez bohaterów, patrzeć na nieznane aktorki z wybielonym uśmiechem, które zakrywają dziury w scenariuszu, czuć ciarki na plecach na widok komicznych morderców opętanych żądzą zabijania, aż w końcu być zaskoczonym przez misternie utkaną, zwodniczą intrygę! Muszę oglądać więcej filmów produkowanych dla telewizji. No i ten tytuł... Rozkosz.... zabijania...

Naszła mnie ochota na powtórkę "Żniwiarza", trzeba uważnie przeglądać ramówki telewizyjne.
http://www.filmweb.pl/film/%C5%BBniwiarz-2000-308465#